wtorek, 3 lipca 2012

środa, 11 listopada 2009

Hepi End nie no co ty ?


eh totalnie żałosne tytuł tego bloga jeszcze nigdy nie był tak bardzo adekwatny do jego zawartości .

Emigrant Song

Emigrant Song

10:30 no może 11 ( zresztą to akurat bez znaczenia ) Paradise street, a ja wcale nie czuje się jak w raju. Mgła przygniata mnie do ziemi, i ta ciągła mrzawka.
Patrze na swoje martensy, lewny trzyma się całkiem dobrze, no prawy jest już zupełnie do niczego, spełnił się mój sen taa Working class hero in the rain.
Mógłbym teraz sobie z dumą wytatułować na piersi dwa młoty... Bo przecież zarabiam i mnie na to stać, zaliczam się do najniższej klasy społecznej więc jestem tego godzien.

Tak synowie i córy Albionu!

Ale przecież nie czuję się jak w raju, nie jak by tak było to bym teraz tego nie pisał. Nie mam siły już codziennie uśmiechać się do sprzedawczyń w sklepie
i mówić że okej ! i że nie potrzebuję siatki i nie mam karty Tesco... Boli mnie kiedy Pakistańczyk w swoim sklepiku pyta " jak leci przyjacielu...", a później
przez cały czas łazi za mną i patrzy czy nie zamierzam mu aby podpierdolić puszki z pomidorami po czym w pośpiechu wybiec.
Pieprzona wyspa.
Stoję tak i patrzę to na lewego buta to na prawego, normalnie chodziłem w nich do kościoła, teraz chodzę w nich do roboty... taa spełnia się bohater klasy pracujacej.
I dziwię się sobie skąd we mnie zbłąkanej owieczce w angielskiej mgle tyle żalu do całego świata, przecież tego chciałem... Właśnie tego żeby kupić to i tamto, i jeszcze troche tego...
I teraz to mam.
Podgłaśniam maksymalnie muzykę i mocniej wciskam słuchawki.
Tak mój jedyny przyjaciel, i nawet nie chcę więcej nie potrzebuje do kurwy nędzy, już nie chcę nigdy zostawać niczyjim przyjacielem, w ogóle czy coś to jeszcze znaczy?
- Nie ?
_ Brawo wygrałeś wycieczkę do Disnejlendu !!!!

Muzyka łagodzi straty w mózgu i klei poszarpane moje serce młode ( brzmi nieźle ), ale co z tego?
- Nic ?
_ Brawo wygrałeś 15 minut w solarium !!!!

Totalnie wszystko straciłem, taki prywatny koniec świata, I co teraz powinieneś zrobić
_ skurwić się ?

-Tak !!!!!!!!! ale tym razem nic nie wygrałeś .
-Jak to nic nie wygrałem ?
_ Nic kurwa bo tego nie zrobisz, acha i odbieram Ci wycieczkę o Disnejlendu i 15 minut w solarium!!! teraz zostawisz sobie nadzieję , bo nie potrafisz inaczej
i będziesz czekał na cud, że się odezwie że napisze 2 słowa albo chociaż jedno, tak właśnie będzie , już tak jest, i będziesz jak skopany pies, i będziesz
powtarzał " Every dog have his day", bo na tym polega twoja nadzieja.
Idę stąd nic tu po mnie...
Wielki mi Pradadise ...

środa, 29 lipca 2009

LIST DO OMARIONA

Wczoraj urwał mi się element który miałem podnosić by uzyskać smukłą sylwetkę Dejwida Haselhofa. W sumie dobrze bo i tak straciłem zapał kiedy po serii 30-tu podniesień góra-dół koszulka nie pękała na przedramieniu w szwach. Tak to przynajmniej mam wymówkę czyli spokojne sumienie. Mam też papierosy chociaż nie wiem czy to dobrze, może po kolejnej podwyżce rzucę palenie. Byłem w Tabaku przed południem do papierosów za 7.30 brakło mi 2 gr. ( słownie dwa ), po południu poszedłem jeszcze raz okazało się że są po 7 20 były też przed południem po południu miałem w kieszeni 32 złote kupiłem upatrzone wcześniej za 7 30 (syf). Drobne pieniądze mnie już nie cieszą, grube też nie ( stan na dziś 21:20 ) Ogólnie to się wyżalę Ty poczytasz mi ulży, bo to jest tak że nie potrafię słuchać, ciągle dążę do tego by w sposób jak najbardziej elegancki przerwać i zacząć pieprzyć o tym co mi się we łbie poukładało. Bom egoistom. Ale świadomym bo o tym wiem. Ale wydaje mi się że w pewnych okolicznościach, przy odpowiedniej wilgotności i innej sile wiatru, był bym naprawdę sobą. A chuja prawda. Taki jestem jak teraz, ale potrfię sobie co nieco wkręcić. Jutro będę miał w ręku nowiutki paszport. Pewnie nawet się nie zniszczy nie połamią kanty, chociaż wiele sobie potrafię wyobrazić. Pociąg do Symferopola, ukraińską celniczkę na przejściu Medyka - Szehini. Albo brak celników na przejściu Barwinek - Vyzny Komarnik, ale to nie ma związku z paszportem. Tak jestem nieudacznikiem. Nie oczekuje współczucia. Oczekuję cudu. Ale nie byle jakiego, oczekuję cudu który wymyśliłem bez przycinania i bez naciągania. Takiego na dziś dzień. Wyobraź sobie coś czego smaku nie znasz nie wiesz jak to nazwać, ani z czego jest zrobione, ale smakuje właśnie tak jak o tym myślałaś albo bardziej nie kurwa oczywiście że bardziej i to w chuj bardziej. I tu ma takie te. Więc jestem nieudacznikiem i egoistom zaciskam pętle na szyi. Na szczęście jestem też tchórzem i ta pętla ni jak nie pasuje do moich wizji świata więc ją pierdolę, ale sznur trochę uwiera.
Taa na bloga teraz szybko na bloga zapomniałem że mi to pomaga ( trochę )
Podoba się ? To klaszcz !!!
ps. (01:09) jeszcze mi żyłki na chuj w oku popękały ( ciśnienie, astygmatyzm )
No klaszcz !!!

niedziela, 28 czerwca 2009

POTJAH

- Bo pociąg proszę pana to może być PKP - w sumie osobowy, albo pospieszny.


- Ale czyż nie ma pociągów intercity ? Czyż kolej wąskotorowa nie istnieje ?


- Prawdą jest co pan rzecze, aczkolwiek kto by tym kurewstwem jeździł ?


- Haha kurewstwem. Śmieszne


- Taaa kurewsko śmieszne


- Dziękuje


-Proszę. Ulżyło ?


- Kurewsko proszę pana

czwartek, 9 kwietnia 2009

Z braku szacunku do siwych włosów i miłości do poezji


Marjana Maksymjak

"smoking men"

o, jak ten chłopczyk palił
stał w drzwiach
naprzeciw drzwi
naprzeciw okien
w poprzek światła
palił i palił
a w sercu grała muzyka
a w sercu grał Nik Kejw
chłopczyk milczał
palił i bał się
że skończy się muzyka
że przetnie się granica
bo wszystko się kiedyś zaczyna
bo wszystkiemu jest koniec
i co teraz kochany chłopczyku
nam zostało?
ciemne okna na zachód
ciepłe palce na wschód
do słońca
żeby spłonąć
bo czy można kochać
czy można zakochiwać się
w pół chwili
żeby potem długie tygodnie
nudne zimowe noce
zapominać
smak cynamonu
śniegu
i deszczu

Bo pan Bohdan Z. (1945) przetłumaczył wiersze pana Jurija A. (1960). Przetłumaczył jeszcze wiele więcej z angielskiego, węgierskiego, może nawet ze suahili. Bo pan Bohdan Z. jest krytykiem, poetą, działał i działa, wydawał i jeszcze pewnie będzie wydawał. I mi się to KURWA nie podobają te jego tłumaczenia.
A pani Marjana Maksymjak (1986) skończyła teologię mieszka we Lwowie, chociaż w poszukiwaniu wrażeń wypróbowuje inne miasta. Nie ma pojęcia że ktoś tłumaczy jej poezje.
A ja sobie próbuje przypomnieć to co napisał Cioran ....
czas w którym niczego nie zrobiliśmy czyni nas wyjątkowymi innymi od wszystkich ... pewnie zupełnie inaczej ale to mi pasuje. Powinienem skomentować przynajmniej wiersz pani M., napisać że pozwoliłem sobie, że zaszczyt, i za doline. A na pewno powinienem skrytykować tłumaczenie pana Bohdana nie używając przy tym słów wulgarnych z poważaniem i podważaniem.
papieros zapalniczka nikotyna да i po co to robić.

środa, 8 kwietnia 2009

wiosna ach to ty

Chodzi tu o to by coś napisać, znaczy wyrzygać. Słowo blog kojarzy mi się właśnie z wymiocinami, oczyszczeniem organizmu. Irytacje trzeba wypluwać bo gnije i śmierdzi, przeszkadza w egzystencji.


Śnieg sczezł wczoraj, albo przedwczoraj. A oni już zabrali się za ten wiosenny rytuał, takie pogańskie obrządki. Wstali rano zobaczyli że wiosna, nasypali do kubka kawę, albo wrzucili torebkę herbaty. Ukroili dwie lub trzy pajdy chleba, albo wzięli parę kromek chleba krojonego. Rzucili na nie trochę kiełbasy lub białego sera. Opłukali szorstkie gęby. Zębów nie myli. Wsiedli na Wigry 3, albo poszli pieszo. Zostawili za sobą barłogi, albo zasłane wyra przykryte kapą. Po drodze zahaczyli o sklep spożywczo-przemysłowo-żelazny. Mniej przygotowani kupili zapałki, bardziej przygotowani regionalne piwo.
Ruszyli w drogę.
Pokonywali miedze i ugory, wzniesienia terenu, i jego obniżenia. wiatr smagał ich gęby, marynarki zarzucone na tureckie swetry furgotały na wietrze. Jadący byli skupieni na omijaniu dziur i większych kamieni, piesi trzymali ręce w zasranych łajnem kieszeniach garniturowych spodni.
Po dłuższej lub krótszej podróży dotarli do miejsca przeznaczenia. Ich oczom ukazała się magistrala kolejowa. Chluba Austro-Węgier, Duma Księstwa Golicji i Głodomeri.
Przystanęli przypalili papierosa rodem zza wschodniej granicy, przemyconego w kline spodni lub pociągu relacji Kijów-Wrocław. Niepalący po prostu przystanęli.
Zaczęli podkładać ogień robili to z namaszczeniem starali się by trawa płonęła równomiernie.
Gdy spostrzegli że wszystko idzie zgodnie z planem, w zgodzie z tradycją przodków, w pośpiechu opuszczali miejsce kultu.
Powoli zielone zmieniało się w czarne, a siwy dym zasnuwał okolicę.
Oni szli spokojnie pogwizdując, podśpiewując, marząc o dożynkach.
Tylko pociągi niczym obrazoburcy, przecinały wstęgi dymu, właziły w święte miejsce w buciorach, zaburzały spokój corocznej inicjacji wiosny.